Na pustyni spędziliśmy dwa dni. Pierwszy, kiedy jeszcze jechaliśmy na wydmy, był upalny. Tak jak można by się tego spodziewać na Saharze.Temperatura dochodziła do 45 stopni. Zar lał się z nieba. Wszystko jednak całkowicie się zmieniło kiedy wsiedliśmy na wielbłądy i ruszyliśmy w drogę do obozowiska, w którym mieliśmy zatrzmać się na noc. Z wszystkich stron zaczęły nadciągać czarne, burzowe chmury i niemal w momencie zrobiło się zupełnie ciemno. Nie widzieliśmy nic poza błyskawicami goniącymi się szaleńczo po niebie we wszystkich możliwych kierunkach.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz