wtorek, 25 listopada 2008

Sahara

Na pustyni spędziliśmy dwa dni. Pierwszy, kiedy jeszcze jechaliśmy na wydmy, był upalny. Tak jak można by się tego spodziewać na Saharze.Temperatura dochodziła do 45 stopni. Zar lał się z nieba. Wszystko jednak całkowicie się zmieniło kiedy wsiedliśmy na wielbłądy i ruszyliśmy w drogę do obozowiska, w którym mieliśmy zatrzmać się na noc. Z wszystkich stron zaczęły nadciągać czarne, burzowe chmury i niemal w momencie zrobiło się zupełnie ciemno. Nie widzieliśmy nic poza błyskawicami goniącymi się szaleńczo po niebie we wszystkich możliwych kierunkach.


Tęcza na pustyni to niecodzienny widok, podobnie jak dwa z rzędu deszczowe dni. My trafilismy na jedno i drugie.

Deszcz i silny wiatr wzmagały jeszcze uczucie zimna.
A po zimnym, deszczowym poranku najlepsze jest rozgrzewające popołudnie przy kawce i herbacie miętowej.

Brak komentarzy: